Forum Michael Jackson Hoax Death (Poland) Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Artykuł w "Przekroju".

 
Odpowiedz do tematu    Forum Michael Jackson Hoax Death (Poland) Strona Główna » Inne. / Czasopisma Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Artykuł w "Przekroju".
Autor Wiadomość
merry_18



Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

Post Artykuł w "Przekroju".
W Przekroju z 28 września jest trzystronicowy artykuł o Michaelu pt."Martwy król, to król jeszcze więcej warty".
Ponoć jest tam mowa m.in. o teoriach spiskowych i zasadach panujących w przemyśle muzycznym.
Czy ktoś może ma ten numer? Jeśli tak to czy mógłby ktoś pokrótce napisać co ciekawego zawarto w tym artykule?


Post został pochwalony 0 razy
Nie 14:13, 03 Paź 2010 Zobacz profil autora
merry_18



Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 1297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

Post Re: Artykuł w "Przekroju".
Znalazłam linka do tego artykułu w necie. Może znajdzie się tutaj jeszcze ktoś kogo to w ogóle zainteresuje...

Umarł król, niech żyje kasa
Rusza proces, który ma ustalić, z czyjej winy umarł Michael Jackson. Bez względu na werdykt rozprawa rzuci światło na machinacje przemysłu muzycznego, dla którego śmierć króla okazała się żyłą złota.


To Barack Obama zabił Michaela. Poniekąd. Prezydent USA – tak jak jego poprzednik i między innymi Zbigniew Brzeziński – należy do zakonu iluminatów. To tajne stowarzyszenie budujące nowy porządek, tak zwany New World Order (NWO). W NWO będzie jeden globalny rząd skupiający całą władzę świata i jedno, zuniformizowane i posłuszne społeczeństwo. Narzędziem realizacji planu jest globalizacja. Architekci NWO likwidują bariery handlowe i różnice kulturowe, rozsiewają zarazy, jak AIDS, aby przejąć światowy rząd dusz i zagarnąć całą kasę. Przemysł muzyczny i jego gwiazdy odgrywają w tej intrydze kluczową rolę odwracania uwagi pospólstwa od tego, co istotne. Fani rwący włosy z głowy na koncertach Jacksona nie zaprzątali sobie uwagi tym, że ktoś chce ich podporządkować. Michael przejrzał spisek, chciał puścić farbę i dlatego musiał zginąć.

Nie ma badań pokazujących, jak duży procent Amerykanów wierzy w tę teorię spiskową, ale hasło illuminati Google wycenia na 35 milionów odpowiedzi, a illuminati murdered michael jackson na 150 tysięcy. Internet oferuje na ten temat filmy, powieści, eseje i rozprawy naukowe. Na własne oczy można zobaczyć między innymi, jak na teledyskach Jacksona pojawia się sekretny symbol iluminatów – „wszystkowidzące oko”; jak zapytany o przyczyny klapy albumu „Invincible” Michael z przerażoną miną tłumaczy: „Nie mogę o tym mówić, boję się, to spisek”; można usłyszeć, jak na iluminatów psioczą w swych songach całe zastępy raperów, z których niektórzy – jak na przykład Tupac Shakur – zostają potem zamordowani. Można nawet zobaczyć, jak duch Michaela przechadza się po jego rezydencji w materiale CNN zrealizowanym kilka dni po śmierci piosenkarza (co znaczy: „Michael czuwa nad nami, nie dajmy się iluminatom”), choć CNN upiera się, że to cień jednego z techników. W spisek na życie króla wierzy też jego siostra LaToya. Według niej spiskowali jednak nie iluminaci, lecz bonzowie przemysłu muzycznego. To ciekawszy trop, bo sugestia LaToi, że żywy Michael z roku na rok tracił na wartości, zasadniczo jest słuszna. Jego śmierć stała się jego finansowym zmartwychwstaniem.

Wielka czwórka
18 czerwca 2009 roku, na tydzień przed śmiercią piosenkarza, promotorzy z firmy AEG Live przygotowującej 50 koncertów w Londynie, które miały ponownie wynieść króla na tron, udali się do jego domu i nalegali, aby zwolnił osobistego lekarza Arnolda Kleina. Jackson miał dostać od promotorów ultimatum: przyjmiesz nowego doktora albo odwołamy koncerty, pozwiemy cię i zrujnujemy. Kosztem 150 tysięcy dolarów miesięcznej pensji AEG zatrudniła internistę Conrada Murraya, który zaczął faszerować Jacksona lekami uspokajającymi i propofolem, środkiem używanym przez anestezjologów do krótkiej narkozy. Promotorzy nie zwalniali tempa prób mimo widocznych oznak pogarszającego się zdrowia Jacksona – ataków dreszczy i zasłabnięć – przeciążając go tym samym na śmierć.

Takie są tezy pozwu złożonego w połowie września przez matkę piosenkarza Katherine w sądzie w Los Angeles. „Celem tego procesu jest udowodnienie światu raz na zawsze, co stało się z Michaelem” – oświadczył pełnomocnik rodziny gwiazdora Brian J. Panish. Przez najbliższe miesiące będzie więc to wyjaśniał dopingowany wizją prowizji od wielomilionowego odszkodowania (dokładnej kwoty, której domaga się powódka, nie ujawniono). Jego rywalem w tej batalii będą prawnicy przepotężnej międzynarodowej korporacji. AEG Live, jeden z największych organizatorów imprez masowych na świecie, jest bowiem częścią Anschutz Entertainment Group, która z kolei należy do Anschutz Corporation – giganta działającego w kilkudziesięciu branżach poza rozrywką, włączając tę najbardziej dochodową, czyli surowce energetyczne.

W książce „Industrialization of Music” („Uprzemysłowienie muzyki”) profesor Uniwersytetu w Edynburgu Simon Frith pisze o przemianie, która nastąpiła w muzyce popularnej w XX wieku. Z formy ekspresji stała się ona dobrem przemysłowym, jak coca-cola, papierosy czy samochody. Proces twórczy został skolonizowany przez handel i podporządkowany nadrzędnemu celowi, którym jest zysk producenta. W procesie przemysłowym muzyka nie jest już punktem wyjścia, ale produktem końcowym. Produkcję kontroluje prawie w całości kilka konglomeratów.

Frith pisał swoją książkę w latach 80., gdy rynek muzyczny był już w trakcie konsolidacji. Dziś tak zwana wielka czwórka: Sony, EMI, Warner i Universal, kontroluje 70 procent światowej produkcji i sprzedaży muzyki rozprowadzanej na nośnikach fizycznych.

Profesor Robert Burnett z Uniwersytetu w Karlstad w książce „Global Jukebox” („Globalna szafa grająca”) zauważa, że w warunkach przemysłowych to „produkcja gwiazd” napędza zyski z show-biznesu. Jakość artystyczna, zadowolenie odbiorców i muzyków schodzą na dalszy plan. Jackson nie utrzymał się na topie nie tylko dlatego, że zdziwaczał i bezpowrotnie stracił muzyczną formę, ale też dlatego, że logika działania rynku wymusza wymianę starych gwiazd na nowe. Ostatnio maszyna miele coraz szybciej – kolejne britneye spearsy, robbie williamsy i lady gagi mają małe szanse przetrwać dłużej niż kilka sezonów. Jeśli tylko sprzedaż kolejnej płyty nie przynosi tak spektakularnych wpływów jak poprzedni album, kapitał marketingowy zostaje przekierowany na nowy „fenomenalny talent”. Bez wsparcia machiny promocyjnej to, co przed chwilą w uszach masowego odbiorcy było hitem, z dnia na dzień czerstwieje. Zgodnie z tymi prawidłami zużytą baterię – Jacksona żywego – zastąpiła świeża: Jackson martwy. Co więcej, promocja w tym przypadku była darmowa, bo zapewniła ją medialna histeria po śmierci króla.

Jackson, mimo że zajmował tron, był jednym z setek muzyków skonfliktowanych z branżą. W 2002 roku oskarżył magnata przemysłu, ówczesnego szefa Sony Music Tommy’ego Mottolę o rasizm i zawiązanie spisku, aby ograbić czarnoskórych artystów. „Koncerny płytowe kradną i oszukują. Szczególnie czarnych” – żalił się Jackson na konferencji zorganizowanej w nowojorskim Harlemie, w siedzibie słynnego murzyńskiego pastora Ala Sharptona. Wedle słów gwiazdora Mottola miał go nazywać „czarnym czarnuchem”. Od kwestii rasowych ważniejsze były jednak kwestie finansowe.

Album Jacksona „Invincible” sprzedał się w „zaledwie” dwóch milionach egzemplarzy i koncern zażądał od artysty zwrotu wielomilionowych nakładów na promocję. Jackson twierdził, że promocji nie było, a Sony spiskuje przeciw niemu, chcąc go zrujnować i przejąć jego warte miliard dolarów prawa do katalogu piosenek Beatlesów. Inicjatywę powołaną przez duet Jackson–Sharpton, mającą bronić artystów przed wyzyskiem ze strony koncernów, poparły wówczas między innymi Courtney Love i gwiazda country, zespół Dixie Chicks.

Że wyzysk był i jest, nie ma co do tego wątpliwości Norman Kelley, autor książki „Rythm and Business” o polityce koncernów względem czarnych artystów. – Utalentowane dzieciaki z gett trafiają pod skrzydła producentów i zanim się zorientują, zasięgną rady prawnika, mają podpisany wieloletni kontrakt – mówi. – Cały zysk z ich muzyki zostaje w firmie, a im ofiarowuje się głodowe kieszonkowe.
Według Kelleya większość czarnych muzyków to zaledwie tania siła robocza. Afroamerykanie nie mają żadnego wpływu na branżę, nie ostała się żadna murzyńska niezależna wytwórnia płytowa. Legendarna Motown, w której zaczynał Jackson, w połowie lat 80. została kupiona przez MCA Records, a w następnej dekadzie wchłonięta przez branżowego giganta Universal Music Group.

Mimo narzekań Jackson był oczywiście jednym z niewielu artystów, których wysoka pozycja pozwalała narzucić wytwórni swoją wolę. Po sukcesie „Thrillera” nowy król popu wynegocjował z Sony nie tylko setki milionów za kolejne płyty, ale też zachowanie pełnego prawa do swoich piosenek – firma otrzymała jedynie licencję na dystrybucję. Zdecydowaną większość muzyków koncerny trzymają krótko. Według wyliczenia agencji Nielsen badającej rynek mediów ze sprzedaży każdego- kompaktu do kieszeni muzyków trafia nie więcej niż 13 procent ceny. 63 procent zysku zgarnia wytwórnia, 24 procent dostaje detalista, bardzo często działający zresztą pod parasolem korporacji, która płytę wyprodukowała. Do tego firmy nagminnie ukrywają też część swoich wpływów, żeby uniknąć wypłacania muzykom należnych im tantiem.

Po śledztwie nowojorskiej prokuratury w 2002 roku bossowie czterech wielkich koncernów muzycznych, aby uniknąć publicznego procesu, przystali na ugodę, w wyniku której wypłacili kilkudziesięciu artystom łącznie 50 milionów dolarów. W książce „Money for Nothing: Greed and Exploitation in the Music Industry” („Pieniądze za nic: chciwość i wyzysk w przemyśle muzycznym”) dziennikarz brytyjskiego „Guardiana” Simon Garfield nie zostawia suchej nitki na branży, opisując ustawianie list przebojów, ukrywanie zysków i nagminne okradanie artystów. Jednym z przykładów obrazujących to ostatnie jest najsłynniejsza batalia prawna w historii muzyki rozrywkowej – spór między Beatlesami a wytwórnią EMI, który ciągnął się przez kilkanaście lat i zakończył dopiero w brytyjskim sądzie najwyższym. Dokładnej sumy, jaką EMI musiała oddać muzykom, nie podano. Wiadomo, że miała osiem zer.

Klient najmniej ważny
Na monopolu wielkiej czwórki tracą jednak przede wszystkim jej dużo mniej zamożni od rockmanów klienci. W 2002 roku po wspólnym śledztwie prokuratur stanowych Nowego Jorku i Florydy szefowie koncernów przyznali, że w latach 1995–2000 dogadywali się, aby utrzymać ceny płyt CD na sztucznie wysokim poziomie. Zapłacili odszkodowanie w postaci milionów płyt dla domów dziecka, ale ceny zostały bez zmian.

Pouczająca jest lektura książki „Global Jukebox” z 1995 roku dotyczącej przyszłości branży. Jeden z dyrektorów wszechpotężnego RIAA, czyli stowarzyszenia reprezentującego przemysł muzyczny, mówi: „W przyszłości muzyka będzie dostępna w sieci. Dziś zyski prawie w całości opieramy na detalicznej sprzedaży. Chodzi o to, żeby tak ukształtować nowe prawa producentów, aby branża wkroczyła w nową erę bez szwanku. Częścią tego biznesu jest dystrybucja, nie możemy pozwolić, żeby odbywała się poza naszą kontrolą”. Dziś, gdy wiadomo, że znaczną część rozpowszechniania przejęło tak zwane piractwo, wytwórnie robią, co mogą, by utracone pole odzyskać. W imperialnym odruchu, zamiast stworzyć legalny system internetowego rozpowszechniania oferującego klientom dobrą jakość za sensowną cenę, próbują sankcjonować stary porządek przez rozwiązania siłowe. W latach 2007–2009 RIAA pozwała za piractwo ponad 25 tysięcy internautów. Stowarzyszenie wydaje kilka milionów dolarów rocznie na lobbing w Kongresie (2,8 miliona dolarów od początku tego roku). Skutkiem są prace nad ustawą, która dawałaby prawo odcięcia pirata od sieci bez decyzji sądu. Wiceprezydent Joe Biden zabiega o to, aby słuchanie pirackiej muzyki dopisać do listy najcięższych przestępstw federalnych. W styczniu 2009 roku zastępcą prokuratora generalnego USA został Tom Pirelli, w przeszłości prawnik reprezentujący RIAA w procesach przeciw piratom.

Od połowy tej dekady koncerny wykazują spadek dochodów, winiąc za to piractwo internetowe. Ale John Paczkowski, ekspert od nowych technologii, autor blogu „Digital Daily”, przekonuje, że w ostatnich kilku latach sprzedaż płyt utrzymuje się na tym samym poziomie, a w 2004 roku nawet nieco wzrosła. – Mało jest organizacji, które podejmują tak duży wysiłek, by ludzie nie rozumieli ich danych sprzedażowych, jak RIAA – mówi i opisuje proceder podawania wyników sprzedaży na podstawie płyt wysłanych do detalistów, a nie kupionych przez klientów. Liczba zamawianych przez sklepy muzyczne kompaktów rzeczywiście mocno spada, ale dlatego, że detaliści, usprawniając biznes, zmniejszają zamówienia, żeby nie ponosić kosztów odsyłania koncernom niesprzedanych płyt.

Jeżeli więc koniecznie chcecie wierzyć w teorie spiskowe, bardziej prawdopodobna od tej, że Jacksona zlikwidował Brzeziński do spółki z Bushem i Obamą, jest ta, że pozbył się go koncern Sony. Już od dekady z finansowego punktu widzenia (czyli jedynego uznawanego przez wytwórnie) król był bezużyteczny. W wywiadach tuż po śmierci gwiazdora były szef wytwórni Tommy Mottola (ten od „czarnego czarnucha”) przepowiadał, że sprzedaż płyt Jacksona poszybuje w górę, a kolejne miliony można zarobić na piosenkach nigdy niewydanych, zalegających w archiwach firmy. Nie pomylił się. W pierwszym roku po śmierci piosenkarza Sony sprzedało 24 miliony kompaktów z jego muzyką, dzięki czemu martwy król popu odzyskał pozycję lidera rynku. W marcu tego roku wytwórnia podpisała warty 200 milionów kontrakt ze spadkobiercami muzyka na wydanie w najbliższych siedmiu latach 10 albumów z nieznanymi piosenkami króla. Szef firmy Rob Stringer wyraził przy tym pewność, że koncern zarobi co najmniej dwa razy więcej, niż wyłożył na ten pośmiertny kontrakt.

Pytanie, kto zabił piosenkarza, pozostaje otwarte. Według prokuratury w Los Angeles zrobił to nieumyślnie doktor Conrad Murray, popełniając wiele błędów medycznych, które doprowadziły do jego śmierci. Proces trwa, Murray może trafić za kraty na cztery lata. Jedno jest pewne – Michael Jackson martwy jest dużo bardziej dochodowy od Michaela Jacksona żywego. Interes musi się kręcić.

Maciej Jarkowiec
„Przekrój” 39/2010

źródło: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez merry_18 dnia Śro 20:12, 13 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
Śro 20:09, 13 Paź 2010 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Michael Jackson Hoax Death (Poland) Strona Główna » Inne. / Czasopisma Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin